środa, 13 czerwca 2012

Dziura: Rada miasta


Kolejna opowieść z cyklu Dziur - proszę!
Stanisław poszedł przed siebie, żwawym krokiem człowieka wzburzonego, który wie, czego chce. Szedł długimi, brukowanymi ulicami. Szedł, szedł długo a szło mu się tak miło, że niemal się zasmucił widząc czerwoną tabliczkę z napisem "RADA MIASTA SZCZECIN". Otworzył drzwi całkowicie pewny siebie i z zadziornym uśmiechem krzyknął do pierwszej osoby z brzegu:
- Proszę natychmiast z burmistrzem!
Osoba ta ostudziła jego zapał stosownym (lub nie) epitetem oraz kilkoma innymi środkami stylistycznymi, po czym udała się dalej sprzątać podłogę.
Interesant, który nieco już ochłonął, zobaczył napis podejrzanie łopatologicznie głoszący "Zapisy do burmistrza" i udał się w jego kierunku.
- Proszę z burmistrzem kiedy to będzie możliwe - powiedział pokornie do sekretarki po wejściu.
Uniosła ona oczy znad swego zeszytu i popatrzyła na Staszka przez druciane okulary. Ostatecznie podniosła długopis i zatrzymała się w pozycji gotowej do wpisywania.
- Imię, nazwisko?
- Stanisław Postać.
- Cel wizyty?
- Skarga! - odpowiedział, mrużąc oczy.
Wyglądało to bardzo spektakularnie i kobieta będąc pod wrażeniem zdolności okulistycznych osoby, którą miała przed sobą, zdążyła jedynie wyszeptać:
- Proszę do gabinetu.
Wpuściła go, po czym upadła na podłogę opierając się o drzwi, fantazjując o oczach nieznajomego.
       Tymczasem on stanął w gabinecie burmistrza, trzymając dłonie na biodrach, w pozycji do ataku. Burmistrz wyglądał na znudzonego takimi ludźmi.
- Panie burmistrzu! - zaczął na wysokich tonach.
- Słucham pana... - odpowiedział znużony urzędnik.
- Panie burmistrzu - powtórzył - Pana funkcja, jest jedną z najcenniejszych w naszym społeczeństwie. Szkoły, policja, straż pożarna, nawet mafia podlega panu!
- To nie jest dokładnie tak... - starał się zaprzeczyć domniemany władca, ale chłopak wpadł już w ciąg.
- Jest pan panem wszystkiego znajdującego się w obrębie Szczecina. Ale jednego panu nie wolno ruszać! - w tym momencie wystawił jeden palec w górę - Własności osobistej!
- A czy ja poruszyłem pańską własność osobistą?
To było dla Staśka zbyt wiele.
- Jeszcze ma pan czelność się pytać! Oczywiście, że pan poruszył! Mówię o dziurze.
Tutaj drugi mężczyzna spuścił głowę i odwrócił wzrok.
- Chyba wiem, co ma pan na myśli...
Chłopak wreszcie poczuł jakiekolwiek zrozumienie.
- A nie da się tego jakoś naprawić, albo zaniechać budowy?
Burmistrz pokręcił smętnie głową.
- Nie. Dziura musi tam zostać.
Na dywan spłynęły dwie łzy. 
  • 0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz